Czas (za)przeszly
Komentarze: 0
[Na stacji Swietokrzyska do wagonu wchodzi blondynka. Mowi po niemiecku, trzyma za pazucha niemiecki dziennik Der Spiegel, zakupiony prawdopodobnie w Empiku na rogu Nowego Swiata i Alei Jerozolimskich. Spod pach wystaje dlugasne, zakrecone owlosienie. Po kilku minutach na owlosieniu pojawiaja sie drobne krople potu, po jedenastu minutach krople slizgaja sie po ciele Niemki. Niemka jednak nie reaguje. Trzyma sie wysoko umieszczonej poreczy, dzieki czemu jej dlugasne, zakrecone owlosienie pod pachami staje sie widoczne szerszej publicznosci. Ale publicznosc stara sie nie dostrzegac, nie zwracac uwagi, nie natezac wzroku, nie parskac z obrzydzenia. Publicznosc spokojnie czeka na swoja stacje i robi swoje. Niemka wysiada. Swiat sie nie zmienil.]
Malowanie zaczynamy od zdarcia starego tynku z sufitu, nazbieralo sie tego kilka warstw. Gdzieniegdzie sufit sprawia trudnosci, tynk nie chce sie oderwac, wtedy robimy to na sile. W momencie kiedy podloga stanie sie totalnie biala trzeba ja troche oczyscic, a to nie lada problem, poniewaz pyl powoduje u nas reakcje kaszlu i kichania. na sufit nakladamy dwie warstwy farby (do wczoraj sufit bielilismy wapnem), ale sie okazuje, ze zbyt malo, nie omieszkamy wiec dodac trzeciej. Wszystko schnie okolo dwudziestu godzin przy otwartych wszystkich oknach i temperaturze dwudziestu stopni Celsjusza. Ze scian nie zrywamy tynku, kladziemy tylko kolejna warstwe zoltej farby. Zolty to ulubiony kolor mojej matki. Zajmuje nam to dwa dni, poniewaz w trakcie odwiedza nas znajoma, listonosz, trzeba tez odliczyc czas na przygotowanie posilkowi skonsumowanie posilkow, spanie, mycie, dyskusje przy stole w kuchni itd. Do pokoju dociera wiecej slonca.
Trzydziesci szesc godzin w autobusie. Pilotka niemowa. Nie potrafi obslugiwac video, wiec nie ogladamy filmow. Piec kaw, dwie herbaty, barszcz czerwony czysty, grochowa, hod dog, hamburger, frytki, jablko, banan, woda mineralna. Manchester po podrozy nie jest taki piekny jaki jest.
Dodaj komentarz