Sobota, 5 lipca 2003
Komentarze: 1
[I jeszcze w drodze do Katedry w Salford odkrylem mnostwo drzew wisni, ogromnie duzo owocow, pieknie bordowych od wstydu, albo i nie. No a poza tym drzewa rosly poza obrebem prywatnych posiadlosci, wiec jak za starych dobrych czasow wdrapalem sie po pniu i objadalem sie do woli do mdlosci do bolu brzucha. A w drodze powrotnej z Katedry w Salford natknalem sie na labirynt przejsc podziemnych, smierdzacych moczem, okraszonych graffiti, zadaszonych sufitami, z ktorych opadal tynk, i jeszcze kloszarda spotkalem, ktory poprosil o papierosa a ja nie pale. A dalej to juz byla trawa i wiatr, ktore przegnaly kazda mysl. W ten sposob zasnalem do trzeciej trzydziesci piec]
Zmeczenie. Proznosc. Cztery szklanki herbaty, twarozek, jajecznica z pieciu jajek. Szklanka kawy ( dlaczego nie filizanka, to przeciez lepiej brzmi? Nie mam filizanek). Niebo jest dzisiaj nisko.
Dodaj komentarz