Archiwum 22 lipca 2003


lip 22 2003 Wtorek, 22 lipca 2003, APENDYKS
Komentarze: 3

[Deszcz zrosił Marszałkowska i Aleje Ujazdowskie, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i Miodową. Ludzie wyciągnęli parasole, założyli kaptury. Bezdomni pochowali sie w bramach, handlarze pospiesznie zaczęli przykrywać stragany. Niebo pociemniało, słońce zaszło za chmury. Autobusy zaczęły jeżdzić trochę ostrożniej. Ogłoszenia zaczęły odpadać ze słupów, dziury w chodnikach wypełniły sie wodą. Staruszek zza gazety do wnuczki- jutro zapowiadali ładną pogodę- tyle co się pocieszy i ją.]

Bo co to jest Miłość. Miliony definicji. Lecz ile w nich Prawdy. J.M.T mówi, że czas już mi się zakochać, ktoś inny żartuje: do dwudziestego piątego roku życia żenisz się sam, od dwudziestego pi ątego do trzydziestego roku życia, żenią Cię inni, a po trzydziestce to nawet sam diabeł Cię nie ożeni. Zawziecie kiwam głową na znak protestu do wszystkich napotykanych na swojej drodze kobiet, uparcie głosząc idee starokawalerstwa. I.S. mówi, że to ucieczka i że długo przecież nie można tak uciekać. A ja, że można, nawet do śmierci się chować od uczuć i to prawda. Miłość ma i te ciemna stronę, okrutną. Gdy Cię pozbawia energii, Życia, optymizmu, gdy zabiera Ci siły i wolność, gdy zmienia się w obowiązek i przywiązanie. Gdy zabija.

Zbyt często Miłość kopała mnie w dupę.

miklusz : :
lip 22 2003 Wtorek, 22 lipca 2003
Komentarze: 1

[Balkonowo, podniebnie i gwiezdnie, mrugajac, szumiac, gruhajac. Tropiac cisze, uginajac sie pod ciezarem ciala, marząc, łkajac, myśląc. Zwiewnie, niebiesko, ksiezycowo. Noga przy nodze, reka przy rece. Spiac. Balkon a pod nim Balkon i nad Balkonem Balkon. 'Lecz blizej nam zawsze do Ziemi'. Wciąż.]

Brakuje powietrza, brakuje tchu. Zatloczone metro, tramwaje, autobusy. W hipermarketach kolejki, w barach mlecznych i przy straganach. Kuszą wyzywajace kobietki i kobiety. Wczoraj widzialem film dokumentalny o zakonnicy, zaraz pozniej o ksiedzu. Napowietrzone metafora. A jakze.

K.N. proponuje spotkanie w B. Plącza sie terminy w zle odmierzonym grafiku. Brakuje Miejsca. Mozna jeszcze cos skreslic, przestawić, skrocic, zacisnać zęby, wytłumaczyć się chorobą, nagłą śmiercią kogoś z bliskich, zapewnić po raz kolejny, że może następnym razem, przysiąc nawet na  świętą Księgę albo święty Krzyż. Brakuje Miejsca. Pocałunek odmierzany oddechem.

Pozostało jeszcze kupić bilet, spotkać się z B.N., odwiedzić S.S., zjeść obiad przy Nowym Świecie, kupić parę sakarpet, odpisać na kilka listów, zachłysnąć się zapachem bezdomnych, utwierdzić w przekonaniu, że każda decyzją jest słuszna, wybrać kilkadziesiąt złotych z bankomatu, zadzwonić do L., utwierdzić w przekonaniu, ze to wszystko, że już wszystko dopięte na ostatni guzik, na ostatnią pętęlkę zaciśnięty czas.

Duszno. Parno. Prawie trzydzieści stopni Celsjusza. Aż się chce zrzucić ubranie, pozbawić się go do samej skory, bo uwiera, klei się do plecow, ciąży. Widok nagusa w Centrum Warszawy może nikogo nie zdziwi...


 

miklusz : :