Archiwum czerwiec 2003


cze 29 2003 Niedziela, 29 czerwiec 2003
Komentarze: 1

[Wizyta M.A. rozpoczela sie wczoraj o dziewiatej trzydziesci piec i skonczyla sie wczoraj o osmej trzydziesci. O osmej czterdziesci piec odpadla mi podeszwa od buta typu polglan, koloru czarnego, dozywszy sedziwego wieku jednego roku i czterech miesiecy]

B.E. teskni za swoim L.S., przynosi zdjecia, razem wygladaja tak cukierkowo, landrynkowo. A B.E. prawie placze, rece jej sie trzesa i jezyk placze i pije wode z kranu chlorowana szklanke za szklanka, ale mowi ze szklanke umyje jak skonczy i ze sobie pojdzie juz bo widzi, ze mnie nudzi ogladanie zdjec. A ja, zeby zamknela drzwi dokladnie dociskajac klamke. Bo nie chce, zeby W.G. zaatakowal mnie nozem choc ja nie jestem L.L. ale W.G. czasem mysli ze jestem, szczegolnie gdy przegnie z iloscia promili alkoholu we krwi.

Pozna noca probuje liczyc owieczki bo owieczki to milsze stworzonka niz barany no i plec przeciwna. Wiec licze te owieczki i licze i zasnac nie moge. Wychodze wiec do Seedley parku o trzeciej nad ranem z latarka i obserwuje skupiska gwiazd zwanych droga mleczna godzine chyba i na ksiezyc patrze, i w chwile pozniej jakis szelest slysze w krzakach i o malo zycia nie postradalem ze strachu, a okazalo sie ze w krzakach kot, milusi kotek. Wiec doszdlem do siebie, to znaczy podjalem decyzje o zlapaniu kota. I nawet go zlapalem, ale mnie podrapal, wiec puscilem. I pomyslalem wtedy, ze przeciez mogl wsciekly byc. A teraz, kiedy pisze te slowa, wsciekly jestem, ze taka glupia mysl mi przyszla do glowy, zeby kota lapac, co w krzakach o trzeciej w nocy, a rana wielka och wielka, jakies dziesiec centymetrow, niedaleko kciuka az po nadgarstek.

Cisnienie wysokie. W Mc Donaldzie kawa large za osiemdziesiat piec pensow i big breakfast, czyli dwa jajka tak zwane rozbite, kawal jakiekos miesa i dwa tosty i to ma byc big breakfast?.. Ale jest. Wiec temperatura osiemnascie stopni. Wiatr slaby, umiarkowany, zachmurzenie male. Niebo bezchmurne. No.
Ale sie rozpisalem.

miklusz : :
cze 26 2003 Czwartek, 26 czerwiec 2003
Komentarze: 1

Po latach uswiadomilem sobie, ze K.O. ma urode pakistanskiej kobiety. Po prostu wypisz wymaluj. Czasem K.O. ukrywala swoja egzotyczna twarz nakladajac z uporem maniaczki kilka warstw pudru dla niepoznaki, chociaz zamiast tradycyjnego ubioru, ubierala t-shirty i krotkie spodniczki, teraz nikt nie jest mi w stanie wyperswadowac, ze K.O. kobieta pakistastanska nie jest. A wiec spotkalem Pakistanke dziesiec lat temu, calowalem ja nawet w policzek, ogladalem sie za jej tylkiem, a teraz takie rzeczy wychodza na wierzch, takie rzeczy.

Pracuje na dwie polkule mozgowe, jedna odpowiada za te czesc mojej natury, ktora kaze sceptykiem byc i realista i do tego  jeszcze pesymista, a i naturalista tez, bo zycie przeciez takie naturalne ze az kipi, druga mysli za mnie, analizuje, pietrzy sie w metaforach i forach i do tego kaze sentymentalnym byc i wrazliwym ze az nad. A wiec pracuje na dwie polkule, a bibliotekarka mi macha przed oczyma reka, a ja nie widze, ale sie zastanawiam co za cien przed oczyma, ale nic wierze, ze mara, ale w koncu spogladam i mam buzie dziwnie skrojona na wzor buzi blazna, czego ona ode mnie chce. A ona, zebym sie wynosil, bo komputer jest zarezerwowany dla Poety. A ja jej ze tez Poeta. A ona, ze Poeta Poecie nierowny. I przegrywam, bo mam tylko metr szescdziesiat dziewiec.

J.M. mowi, mowi, ze dziecko w drodze i zebym jej pomogl  kolor spioszkow wybrac. Ja ze nie wiem bo to zalezy od plci dziecka, a ona ze bedzie miec blizniaki, wiec never mind, to ja mowie, ze ja sie z nia wybiore do Primarku jutro, a ona ze nie, bo jutro to sie ona wybiera z A.B. lozeczko wybrac na drugim koncu Manchesteru. I proponuje, ze pojutrze, a ja, ze pojutrze to mnie M.A. odwiedza i nie moge, bo przed posprzatac musze, kuchnie wyczyscic i kibelek, i majtki pozbierac bo leza w s z e d z i e. A M.A. to bardzo mila dziewczyna i nie chcialbym jej zawiesc. Wiec J.M. mowi, ze w koncu to nie musi jeszcze tych spioszkow kupowac, ze pozniej tez moze. I tyle.

Bylem wczoraj w 'Thirsty scholar' wypilem jedno piwo, bo drogie. A gdy probowalem wydostac sie z lokalu natknalem sie na kolezanke wolontariuszke totalnie pijana, odziana w przzroczysta bluzke, ze az jej sutki wylazly na wierzch, no a do tego krotka spodniczke, tak krotka, ze mozna nawet napis na majtkach przeczytac: Krolik Bugs. Mowie, ze ladna spodniczka a ona, really?... I'm looking for boy, Shall we go? I ja gdzie dlaczego, po co, jak i skad ten pomysl, a ona, I would like to fuck, fuck, glosno tak, ze az paru nastolatkow obejrzalo sie w nasza strone. A ja, ze to szalenstwo, ze pijana jest i nie wie co gada. A ona, ze wie, ze wcale nie pijana, tylko nacpana- heroina. A ja, ze nie bedzie pamietac nastepnego dnia, ze ze mna fuck robila. A ona, ze bedzie pamietac i znowu powtorzy.
I wtedy zrobilem to, co kazdy prawdziwy Mezczyzna powinien zrobic.

Podziekowalem. 

miklusz : :
cze 25 2003 Sroda, 25 czerwiec 2003
Komentarze: 0

[weranda milczy. obrazy mowia jednym glosem. slowa zakatarzone angielskim wiatrem szeleszcza. wrozka krzyczy ze bedzie burza. zebrak spoglada z ukosa. nie, to tylko odbicie w lustrze. wycierasz nos brudna chusteczka, kozy nie becza wiec jesz ]


Spotykasz ludzi po raz pierwszy i juz ich lubisz. Juz sie pniesz do przyjazni jak Syzyf pod gorke i jak Syzyf z gorki. Juz cie ma mysl obludna, unosi pod powieki lek. w lustrze czlowiek nieczlowiek modli sie do zarowki. swiatlo gasnie szlag trafil matka dzwoni macasz krzeslo waga wzrasta tracisz grunt.
W autobusie wszystkie dupy gruszki zadyszka o wpol do osmej trawa zaslania ci usta. W brzuchu kipiel nie ma za co. W gazecie dwadziescia piec atakow irackich dziennie.
O siodmej samoczynnie wlacza ci sie radio na do Elizy. Zaprogramowales. Herbata wystygla prysznic orzezwia genitalia jak nic. Autoryzowany ochroniarz otwiera Ci drzwi i wybalusza dlon ze spodni. Czesc. Sterta papieru na targowisku swiadczy ze przewiduja opady tragarzy. 

Jakis angielski gowniaz wypisz wymaluj. 
Cisnienie niskie. Dwadziescia trzy stopnie w skali Celsjusza. Rozmowa z A.S. wyrwana z kontekstow. Drzenie rak spowalnia drzenie plazmy. Praca zaczyna sie o dziesiatej. Punktualnie.  
miklusz : :
cze 24 2003 Wtorek, 24 czerwiec 2003
Komentarze: 0

[ W radiu Regen smieje sie na cale studio zwalajac z nog co niektorych prezenterow, ktorzy probuja zadawac pytania proste i na poziomie. Mam niewiele do powiedzenia ale wystarczajaco wiele by odezwalo sie paru zachwyconych sluchaczy gratulujacych mi umiejetnosci wladania jezykiem i poczuciem humoru. Wychodze do toalety mniej wiecej co pietnascie minut bo serwuja mi filizanke herbaty ciemnej mniej wiecej co pietnascie minut. Nie moge stracic glosu w polowie audycji. A musze jeszcze opowiedziec pare dowcipow o Anglikach kolportowanych w polskich kioskach Ruchu kilka lat temu. Anglicy sie z tego smieja i nie maja odwagi opowiedziec paru dowcipow o Polakach kolportowanych w angielskich sieciach newsagent, bo nie maja szans, nie maja takich mozliwosci smiechowych jak ja, ktore powalaja z nog niektorych prezenterow, probujacych zadawac mi pytania proste i na poziomie.]

Ale tak naprawde wcale mi nie do smiechu. Temperatura dwanascie stopni. Cisnienie wysokie. Nie moge pozbierac sie od bezmyslnosci. Brne w ciszy po uszy.

miklusz : :